Wiersze Mariusza Parlickiego
z tomu "Hamlet współczesny"

 

Zdrajca liryczny albo narodziny Hamleta

 

złożył ofiarę Bogu

z liter na papierze

i coś o zdradzie szepnął

mimochodem

 

i wyszedł z domu

wolnym krokiem do ogrodu

tam chwycił ziemię chłodną

w swoje ręce drżące

 

usłyszał kroki

 

to krytyków oddział zbrojny

w teorie wierszy

i w tendencje

i w konwencje

szedł by go pojmać

 

liryczny podmiot

zdrajca twórcy

kroczył przodem

śmiał się lirycznie

wpadł w objęcia swego pana

 

a potem

 

przez trzy dni

do zmartwychwstania

to on był

m i s t r z e m

 

 

Hamlet spóźniony

 

od chwili

gdy opuścił w bólach łono matki

uświadamiano mu

że jest spóźniony

 

do żadnej z rzek

nie wstąpił dwa razy

a do niektórych

ani razu

 

nieustannie przegrywał wyścig

z oszalałym zegarem życia

 

spóźnione myśli

artykułował w próżnię

 

miłości zbyt długo nieuświadomione

obracały się przeciw niemu

 

zmęczenie

wypierało jego zapał

 

i tylko śmierć

czekała na niego za rogiem

 

 

Lekcja anatomii

 

Gdy anatomię poznawałem

z czaszki na lekcję przyniesionej,

to nie o kościach tych myślałem,

lecz o Arkadii utraconej.

 

Myślałem wtedy o Adamie,

o Ewie pięknej jak Pandora,

stawiałem sobie wciąż pytanie,

co będzie, gdy nadejdzie pora.

 

Bosch mnie przerażał swoją wizją,

i Święty Jan, i Boski Dante.

Gdy się owinę mroku ciszą,

gdy oczy pełne świata zamknę,

to sam zrozumiem, poznam prawdę,

lub nic nie poznam, nie zrozumiem.

 

Profesor spytał mnie o czaszkę.

Dostałem dwóję, nic nie umiem.

 

 

Dialog Hamleta ze światem

 

otworzył wszystkie okna na świat

a świat się zamknął w czterech ścianach

 

wyszedł by szczerze porozmawiać

lecz zewsząd tylko mowa-trawa

 

napisał wydał cztery książki

te przeszły niezauważone

 

otworzył serce swe na miłość

a ta jak burza spustoszyła

 

dopiero gdy w tramwaju tłocznym

wysmarkał się w sąsiadki mankiet

wzbudził zgorszenie i uwagę

 

ktoś zajął się jego przypadkiem

 

 

Kiedy Hamlet płacze

 

Hamlet płacze
tylko nocą do poduszki
w samotności
w pustym oknie z papierosem

 

łzy nie ciekną przez kobiety

przez brak grosza

nie przez pracę

ma sukcesy

zrozumienie

 

tylko nocą w samotności

jaśniej widać

że w promieniach słońca

mało w nas człowieka

 

na otarcie łez

lub dla ich przypływu

spiker radiowy podaje

 

noc dzisiejsza

będzie krótsza

od najdłuższej

 

od Wiecznej Nocy Prawdy

 

 

Mam dziewiętnaście lat

 

Tadeuszowi Różewiczowi
i Józefowi Baranowi

 

mam dziewiętnaście lat

nie jestem z pokolenia krwawej rzeźby

nie żyję snem o życiu

mój świat wyrwany z letargu

gna bez przerwy

na oślep

 

mam dziewiętnaście lat

nie szukam ocalenia

nie szukam cichych miasteczek

z ich małą stabilizacją

nie szukam czegokolwiek

biegnę uciekam i gonię

 

mam dziewiętnaście lat

doświadczenia przelotnych znajomości

ulotnych spojrzeń

kalejdoskop ludzi miejsc i zdarzeń

rejestr łez i uśmiechów

 

mam dziewiętnaście lat

chcę przerwać kajdany grawitacji

oszukać czas

odlecieć

przed długim snem

patrzeniem w błoto historii

 

 

Bal sylwestrowy Hamleta

 

Brokat rozjaśnił myśli,

w mrocznym sklepieniu czaszki

zatańczył chochlik ognisty.

- Toasty i toasty.

 

Tańczą rozchwiane nogi

w serpentyn barwnych paskach.

Jak nie postradać głowy?

  • - Toasty po toastach.

 

Szampanów kanonada,

jej oczy biją blaskiem.

Kocham ją, czy się mylę?

- Znów toast za toastem.

 

Nad ranem sen, a potem

głowa zmęczona, ciasna.

Czy miłość to sprawiła,

czy to stan po toastach?

 

 

Hamlet – kawiarniane myśli

 

stole kawiarniany

oszuście samotnych

okrągły

by nikt na rogu

 

podporo dla rąk

które trzymają

ołowianą kulę czaszki

 

stole kawiarniany

który maskujesz

błądzące dłonie kochanków

 

kuternogo wystający po jałmużnę

okrągły jak nieszczęście

zimny jak księżyc

 

gdyby ożyły twe nogi

kopnąłbyś niejednego

a potem biegiem do lasu

przed zalaniem winem i łzami

rozchybotaniem muzyką

 

 

Liryk o pewnym ziarenku

 

to ziarenko

mała złota kuleczka

ciepła nadzieją szczęścia

kiełkuje

 

pączki

jak zachwyty nad światem

wybuchają

świeżością liścia

 

to ziarenko

mała złota kuleczka

pęcznieje jak gąbka

oddechem

słowem

gestem

 

z wodospadu oczu

spija krople spojrzeń

 

to ziarenko

mała złota kuleczka

wydało kwiat

 

jeszcze go nie nazwałem

bo jak wymówić imię

na wdechu zachwytu

 

 

***

 

na trzęsawiskach myśli

zbieram dwulistne koniczyny

a potem łączę je w pary

żeby wysysać szczęście

z dwóch ułomnych konstrukcji

tworzących doskonałość

 

 

Komentarze

 

te wszystkie dziwactwa panie

to są przez tych artystów

taki to musi cudować

jak nie Platony to Kamasutry

ma we łbie

 

nie chcą po bożemu

na ślubnej babie

pod pierzyną

 

szukają głębi

wyuzdańcy

 

potem to taki panie

jeszcze przez okno skacze

albo i żyły podcina

niby że to z miłości

 

taki jeden

to kochał na odległość

jakby wokół bab brakowało

mówią

że bardzo wrażliwy

a po mojemu to wariat

pisanie dzieci mu nie urodzi

a on

i tak po swojemu

 

 

Czyżby ucieczka donikąd?

 

niech Las Ardeński nas osłoni

przed więzieniami

miast i państwa

zimnych mrówkowców

podłych ulic

i ludzi niech tu nie dopuści

bo im wyrosną kły zawiści

 

niech Las Ardeński nas otuli

jak matka dzieci gdy zbłąkane

wracają by na jej kolanie

usłyszeć to bezwarunkowe słowo co znaczy

jesteś ważny za to że jesteś

kiedy jesteś

 

niech Las Ardeński snu i duszy

nie ogołoci mroźny podmuch

niech nie opadnie liść nadziei

i nie pożółknie jak samotność

i niech nie chrzęści pod stopami

jak starość którą depcze życie

 

niech Las Ardeński nas ocali

to znaczy zbawi

zamknie w sobie

przed stadem sępów

społeczeństwem

co rwie na strzępy

wszystkich

wszystko

 

gdzie Las Ardeński

usechł

przysnął

 

gdzie szukać

pytam

gdzie drogowskaz

czy był

czy znajdę

czy pozostał tylko na kartkach

i w marzeniu

 

co się z nim stało

 

nie

 

nic nie mów

 

 

Na ulicy Spraw Ostatecznych 
Hamlet spotyka staruszkę 

 

na ulicy Spraw Ostatecznych
spotkał Hamlet drżącą staruszkę
i gdy patrzył długo w jej oczy
dwie gasnące żarówki matowe
to wyczytał że jest potomkiem
niejakiego Szymona z Cyreny

chwycił wówczas staruszkę z rękę
dał jej trochę energii i wiary
gdy stąpała po szczeblach drabiny
nieporadnie
     niepewnie

          nieśmiało

potem patrzył jak dusza jej świeża
przesiąkała przez taflę lustra

patrzył
trzymał dłoń - filiżankę
aż w niej życie do reszty ostygło
aż wypite zostało do końca
jak cykuta

wzleciała do słońca

 

 

Panegiryk społeczny Hamleta

na triumf Fortynbrasa

 

zaprawdę wielka bitwa

a przez to i zwycięstwo

godne bicia medali

i w dzwony

i przegranych

 

zaprawdę w takich czasach

zwycięstwa się gromadzi

łatwiej niż lud w kościołach

łatwiej niż prawdy w głowach

łatwiej niż sprawiedliwych

 

zaprawdę nieuczciwych

nie trzeba brać orężnie

 

wie o tym dobry strateg

i słowo POKÓJ kładzie

i wielką dłoń na mapie

 

siada na tronie-zdradzie

i już komunikuje

jabłkiem ze złota w dłoni

 

dławcie się

kruszcie zęby

oczy obróćcie w koło

krztuście się

drzyjcie gęby

bijcie o mury głową

 

co słyszę

 

głuche jęki

rezonans pustych czaszek

 

odchodzę w ciszę klęski

i po was nie zapłaczę

więc wy nie płaczcie po mnie

gdy wrócę

szyki zbrojne

zasieki fosy wały

nie będą mi przeszkodą

 

syn klęski synem chwały

prawda archeologią

 

 

Hamlet – refleksja ekologiczna

 

ta wiosna się nie zazieleni liściem

- pachnącym

- jak aksamit

 

nic nie okryje kiru ziemi

- sukienką łąki

- mchu pierzami

 

tej wiosny nie zwiastuje słowik

lecz szczebiot ptaków metaliczny

który zwiastują megafony

ukryte w drzewach syntetycznych

 

ta wiosna będzie całkiem dżdżysta

lecz deszcz nie zmyje ciał z chodnika

bo każda kropla

gęsta

tłusta

jak jad wypalać będzie

wnikać w ziemię zatrutą i jałową

 

tej wiosny nie powita słowo

kocham

i słońce nie rozświeci

 

jedynie stara wyliczanka

w smogach wieczora i poranka

 

- dzień dobry dzieci-śmieci

gdzieście były

coście robiły

 

- byłyśmy na ziemi

i zrobiliśmy TO

 

 

Światopogląd Hamleta

 

największym przyjacielem Hamleta

był jego światopogląd

 

nie obawiał się że ten go opuści

 

wiedział

że nikt go nie przyjmie

 

świat miał kształt klozetowej muszli

wypełnionej po brzegi

człowiekiem

strawionym przez zło

 

fatalistyczna wizja

miała nić optymizmu

w uświadomieniu tej prawdy

 

woda na oczyszczenie

mogła zmyć zaćmę z oczu

roztopić pancerz narosły

na żywym ciele sumienia

 

 

Rozważania Hamleta

o etyce społecznej

 

liberałowie krzyczą – wolność

tłum rozwścieczony woła – równość

osoba – mówi mąż kościoła

 

a wszyscy razem lepią gówno

jak Prometeusz lepił glinę

by z bryły stworzyć ludzką postać

 

Ja – Nowy Hamlet wiążę linę

i myślę

odejść czy pozostać

 

odejść

wywiesić biały sztandar

z ciała bez jednej kropli życia

 

pozostać

milczeć wzrokiem Giaura

mierzyć obłudne ich oblicza

 

odejść

tam gdzie umilkły słowa

tam gdzie idee szczere żyją

 

pozostać

czytać Księgę Hioba

czekać aż inni mnie zabiją

 

odejść

chcę nie chcę wiem odejdę

zamieszkam hen na kresów kresach

 

pozostać

dobrze głupcem będę

dajcie mi lampę Diogenesa

 

 

List do Platona

 

filozofie w obłokach

nędzny jaskiniowiec pyta ciebie

idei mesjasza

czy platońska miłość jest twoja

czy nasza

czy niczyja czyli boska

niedostępna

czy nam ludziom dana tylko ta występna

którą wciąż kapłani z ambon ganią

którą ty sam ganisz jako płytką

pierwszą klasę w piękna szkole

ja gdy innej mieć nie mogę

to ją wolę od miłości piękna

co jest pięknem samym w sobie

tam za grobem ona żyje

ja nim w grobie przysnę wieki

tu chcę kochać tak jak umiem

bo daleki od idei jestem w lochu

lecz się zbliżam chyba do niej krok po kroku

i się boję

czy nie zatka mnie zdumienie

gdy ta miłość sama w sobie będzie cieniem jakiejś innej

która większym światłem płonie

jak kochają tam w zaświatach mój Platonie

zbadaj problem ten bo tutaj krąży plotka

że w zaświatach przyjdzie wszystkim nam się spotkać

 

miłość chwalić trzeba wszędzie

pięknie

hucznie

zobaczymy się niedługo

szykuj Ucztę

 

 

Pożegnanie Ofelii

 

Kącik złamanych serc pod miastem,

łoża z kamiennym baldachimem,

gruba pierzyna jest tam piaskiem.

Piasek otula łoża skrzynię.

 

Tam się spotkamy po rozłące,

tam się na pewno połączymy,

tam wszystkie ciała robak plącze

tam się wygodnie rozłożymy.

 

I wybijemy się do słońca

krzewem jaśminu lub bzu drzewem,

i tak będziemy trwać do końca.

Jakiego końca? - tego nie wiem.

 

 

Kryzys

 

Odysi podróżogłodni
prędkozmienni przyjaciele
rozumie mój i miłości

 

myślałem jak was kochać

kochałem o was myśleć

a dziś serce i rozum

skradła sroga Vanitas

co bez miłości kocha trwać

a rozum nasz jej nie pomieści

 

pozostał we mnie szorstki płacz

heraklitowe łzy boleści

i głuchy jęk

i gorycz słów

cierpka tęsknota za wspomnieniem

 

byliście skałą mą

dziś w puch zmienioną

 

wiatr was wzniósł nad ziemię

pognał jak białe gąbki chmur

przywrócił ziemi z letnim deszczem

 

nie wiem gdzie

szukam

bo jesteście

 

ale nie dla mnie

 

dla mnie przestrzeń

tak wielka że się w niej nie mieszczę

 

brak granic bardziej ogranicza

zmienia na drobne

na drobniutkie

aż staję się ot mikroludkiem

z sercem jak pestka od cytryny

małym i kwaśnym

z tej drobiny

wyrośnie drzewo

znak samotni

 

owoce cytryn

liście pokrzyw

ciernie i osty drzewo wyda

i nawet ptakom się nie przyda

owa meduza botaniczna

mutacja piękna i ohydy

 

pod drzewem tym tęsknoty grzyby

nie będą dla nikogo strawą

karmione co dzień rosą krwawą

z jadami smutku pomieszaną

 

z kim mnie zdradziłaś pani amo

ty która każesz zwać się stałą

 

panie cogito

gdzie odszedłeś

gwarancie mego człowieczeństwa

który wpędziłeś mnie w ten tłum

 

cogito

amo

ergo

sum

jest

prawdą

prawd

 

was nie ma

oto cały bezsens

was nie ma

jestem czy nie jestem

krach filozofii świat ogląda

czy mój krach

 

 

Hamlet – magik

 

dni które przeszły przeze mnie

wyleciały

sępem

krukiem

gołębicą

 

dni które zamknąłem w sobie

łzawe perły

chłodne diamenty

trupy

coś na kształt róży

 

dni które mam przed sobą

ze znaków zapytania

przemienię w wielokropki

 

dzień ostatni

spadnie czarnym kleksem

na śnieżny papier ciała

 

 

Hamlet i feministka

 

do pokoju stanowczo weszła

by wygarnąć mu w twarz

chociaż raz

i już nie powtarzać

 

  • zło przed światem należy obnażyć

  • to okrutne nas ciągle obnażać

 

Hamlet słuchał zdziwiony jej głosu

 

nieporadna stanowczość w niej wrzała

podsycana jego milczeniem

 

krzyczała

że to woła o pomstę do nieba

że nie można się oszukiwać

i żeby tak głupio nie patrzył

bo prawda zawsze wygrywa

 

Hamlet słuchał zdziwiony jej głosu

lecz przytaknął skinieniem głowy

 

ona

siadła jak gołębica

 

szponów sępa i oczu sowy

tak naprawdę w niej nigdy nie było

 

 

Dlaczego Hamlet

nie uległ propagandzie?

 

prof. Danucie Wesołowskiej

 

Hamlet nie uległ propagandzie sukcesu

ani zagrożenia

 

nie urodził się na to zbyt wcześnie

i nie przyszedł na świat zbyt późno

 

zbyt późno przychodził na wiece

zbyt wcześnie czytał Le Bona

 

drogi po których chodził

nie krzyżowały się ze szlakami

powszechnie uczęszczanymi

 

nie myślcie że był odludkiem

realistą krytycznym

czy też niewiernym Tomaszem

 

sceptyk idealista

wydłubał sam sobie oczy

wspina się co dzień na szczyty

rozbija głowę

o skały

 

Hamlet nie uległ propagandzie

głuchy na wysokie tony i niskie szmery

pozostał

tylko człowiekiem

 

 

Hamlet i barokowy aniołek

 

nie umiał rozmawiać z Bogiem

w skrzydłach gotyckiej katedry

wolał tłuste barokowe aniołki

beztroskie i roześmiane

 

lecz ten którego dziś spotkał

kamienny czterolatek

z bujnymi loczkami

i dyndającym siusiakiem

był smutny

 

Hamlet rozmyślał długo

dlaczego i jak mu pomóc

 

może skrzydła oczyścić

lub go przenieść do okna

 

lecz skrzydła lśniły od światła

witraż słał twarzy rumieniec

 

czytano coś o oczach

drzazgach i belkach

o przebaczeniu z Krzyża

 

Hamlet żałował aniołka

 

aniołek odczuwał niemoc

swego języka

kamienia

 

 

Dlaczego wciąż się mijają

Hamlet i Pan Cogito

 

Zbigniewowi Herbertowi

 

Pan Cogito

tęgi mędrzec i filozof

swe istnienie związał z dziełem Kartezjusza

i nie przyjął żadnej prawdy z czystej wiary

 

wiara mogłaby wystrychnąć go na dudka

 

rozum zwodził subtelniej

 

Pan Cogito

biegacz długodystansowy

mierzył dystans miarką siły

obiektywnie

 

świat jak obraz

śledził z pewnej perspektywy

 

przy dystansie niewidoczne są niuanse

 

Hamlet

władca sprzeczności

nie umiał nawet być pewien

tego co było za nim

 

krótkowidz od urodzenia

nos swój rozpłaszczał na szybach

życiowych witryn

 

Hamlet

władca Iluzji

kluczył w promieniach słońca

 

rozmijał się z Panem Cogito

choć droga ich była tak wąska

 

 

Kobiety w życiu Hamleta

 

Kobiety w życiu Hamleta

były zwierciadłem Fortuny

w którym dostrzegał bezsiłę

lub nagły przypływ mocy

 

kobiety w życiu Hamleta

potwierdzały upływ czasu

kiedy jesienną porą

wpadały w siatki zmarszczek

 

kobiety w życiu Hamleta

rodziły i zabijały

były skrzydłami i słońcem

dla naśladowcy Ikara

 

kobiety w życiu Hamleta

nie znalazły dla siebie miejsca

__________________________

__________________________

 

 

Zasnę...

 

zasnę

a prześpię trzy apokalipsy

ślub mego syna

narodziny wnuczki

zarazę która położy Watykan

cud co Łazarza do biedy przywróci

 

prześpię

potoki łez co się przeleją

przez moje imię

i przez mój życiorys

 

prześpię

szyderstwa tych co mnie wyśmieją

marsz czarnych koszul

wystrzał z Aurory

apel poległych za największą sprawę

stypę sąsiada

na wiersze obławę

kolejkę w sklepie

zakupy na święta

 

prześpię

swą trumnę

swe ciało

i cmentarz

 

i prześpię

prześnię

czego nie wyśniłem

kiedy mnie budzik otrząsał o piątej

kiedy sny kradło zdziczałe komorne

kiedy leżałem bezsennie noc całą

 

prześnię co było

i co się nie stało

 

 

Kłopoty z przesłaniem


nie powołano mnie na urząd
proroka
stróża bram kościoła
i nie dostałem nawet kluczy
od furtki państwa
więc nie wołam
nie napiętnuję
i nie gromię

sam ziemi mogę objąć tyle
ile obejmą moje dłonie
zobaczyć mogę tylko tyle
ile dostrzegą moje oczy
nie mam też wiary w mięśni siłę

strój władcy albo płaszcz proroczy
nie czynią wcale mnie dostojnym
nie jestem dusicielem wojny
a nawet swary przyobiednie
jak chleb na stole mam powszednie

choć czasem kamień mam pod głowę
i w zimnej rzece twarz obmyję
nie jestem lepszy daję słowo
od żadnej z istot która żyje

trwonię pieniądze czas i siły
nie troszczę się o swoje dzieci
bo dzieci nie mam
trudno z życia mojego jest przesłanie sklecić

 

 

Mgła

 

pamięci Miguela de Unamuno

 

nic nie widzę
ta zasłona szklanosina
ta kotara szrobarwna
gęsto tkana
ciągle rośnie i pęcznieje ta tkanina
z mroku myśli
z nocy duszy
odwiewana

jeszcze wczoraj
taka miła
taka lekka
tak czerwonopurpurowa
sennozwiewna
podsycana gorącymi oddechami
delikatna i puszysta

- dziś pogrzebana

ogarnęła moje zmysły
duszę z ciałem
zasłoniła mą historię
me istnienie
i zabrała tych
z którymi świat kochałem
pozostała
a ja byłem
mgielnym mgnieniem

 

 

Hamlet - zmagania z przemijaniem


stał twarzą w twarz
ze swoją twarzą
grymas na obu twarzach wzrastał

tak kanceruje czasu pazur
gwiazda zabłysła
gwiazda zgasła

zasłonił lustra
by z przeszłości zaczerpnąć siły

fotografie
jak on pożółkłe
poniszczyły się i skuliły

zamknął w szafie dawne pamiątki

lek na rany
widział w przyszłości
i snuł plany dalekich wypraw
nowych książek i znajomości

ranne słońce zaczęło światu słać rumieniec
lecz nie ogrzało starych kości
i zamroziło się marzenie
składając hołd u stóp

nicości

 

 

Zabawa w głuchy telefon – dyptyk


1


wykręcał ten numer co wieczór

zwykle odbierała sekretarka
automatyczna z jej głosem

miał dwie minuty
po usłyszeniu sygnału
na śpiew miłości

potem
monotonna cisza
i chaos niepokoju

każdego dnia popełniał samobójstwo
gdy rzucał się
z łóżka na podłogę
gdy wieszał się
na słuchawce telefonu
gdy ostrym nożem rozcinał
koperty zwrot adresata

 


2
 

niezapłacone rachunki z telekomunikacji

przyszli

odcięli kabel
nie miał czym za nie zapłacić

człowiek ten co odcinał
powiedział dobra to pointa –
skoro ktoś nie ma pieniędzy
niech dzwoni na koszt abonenta
i wyszedł

Hamlet wzburzony
źle pojął uwagi grzeczne

umarł

pogrzeb sprawiono
na koszt opieki społecznej

 

 

Przeprowadzka


Pan Hamlet tutaj już nie mieszka
musiał wyjechać w pilnej sprawie
już go nie było gdy tu weszłam
wszystko co zabrał tu zostawił

stare pudełko po zapałkach
wewnątrz nadpsuty ząb mądrości
który naruszył czasu wandal
dziennik boleści i miłości
urwany w pół
niedokończony
suszonych kwiatów dwa wazony
śniadanie ledwie napoczęte
dym z papierosa
nie domknięte okno
i łóżko nie zasłane

Pan Hamlet odszedł stąd nad ranem

Ja nie słyszałam
wyszedł cicho
nawet drzwi stare nie skrzypiały

w jesieni życia
liść pożółkły
w śniegu pościeli pozostawił

 

 

Zazdrość

 

u kresu życia
źródło Styksu
opar świec mszalnych i kadzideł
napędza żagle mojej trumny
w którą zamknięty płynę
płynę
i pod pokładem nic nie widzę

jakże zazdroszczę galernikom
ich ruchów wiosłem
lewa prawa
ich ruchów wiosłem
prawa lewa
tych dźwięków bębna i łańcucha
kiedy ja płynę
nic nie śpiewa
kiedy ja płynę
cisza głucha
kiedy ja płynę
próchno drzewa
bo trumna drzewem być przestała
kiedy ja płynę
odór
ciała
wykręca zgniłe resztki nosa
kiedy ja płynę
pod niebiosa
lub pod piekielnych portów bramy
kiedy ja płynę
zapomniany
i zagrzebany w świętej ziemi
kiedy ja płynę
cień do cieni
a raczej bezcień
bo w tym kraju
promienie œświateł nie padają
więc i cień umarł
razem z ciałem
kiedy osiągam życie trwałe
to znaczy wietrzne
bo zgnilizną
styksowy wiatr ogarnął wszystko
jakże zazdroszczę galernikom
że czasem w morzu słońce widzą
i niewolniczą pieśń śpiewają
i wegetują
cierpią
trwają
jakże zazdroszczę galernikom
że tak powoli umierają
i oswajają się z tą myślą
wpierw tracą wolność
potem wszystko
a ja
straciłem w jednej chwili
i to kim byłem
i tych co byli
i to co mogło być
a nie będzie
wysiadłem z życia
w życia
pędzie

 

 

Boska tragedia


z wyroku Pana podzieleni
na więźniów

Piekła

Czyśćca

Nieba
zmarli: wybrani potępieni
- każdy z nas poszedł tam gdzie trzeba

potem przybyło grono liczne
przy ich odcieniach

niczym tęcza
postacie śmieszne i tragiczne

z dramatu
z prozy
oraz z wiersza

zaczęto sądy

Bóg i Szatan
i Stróż Przedniebnych Międzyczasów
ważyli księgi wad i zalet
rejestry błędów oraz zasług
lecz wciąż na równi stały szale
a wyrok sądu wisiał w próżni

zbyt różnorodni by żyć w Chwale
zbyt mało Piekłu byli dłużni
i zbyt prawdziwi aby w Czyśćcu
ich kręgosłupy ponaginać
a nie przekłamać

tak ich stworzono
zbrodnią kłamstwa byłaby jakakolwiek
 zmiana

cóż więc mam robić
Bóg zapytał
echo pytanie powtórzyło
i Czyśćca Stróż
i Szatan wzdychał
i głupio sędziom się zrobiło
Bóg chciał się modlić
lecz do kogo miał wznieść modlitwy swe
tragiczne

nie były w planach Odkupienia
Nieba i Piekła Mimetyczne

podmiot miał konać ze swym twórcą
w ostateczności z czytelnikiem
a on
w zaświaty wzleciał z duszą
bo bezcielesne posiadł życie

 

 

Gorzki wyrzut Szekspira
 

który strugałeś mi ołówki
i zamiatałeś brud spod stopy
dzisiaj się chełpisz swoim życiem
i moich piór stępiłeś groty

barwny makijaż parafrazy
zniekształcił skroni twych pierwowzór
masz twarz co w sobie ma sto twarzy
twe szaty szyte z setki wątków

przekląć cię
wysłać na dno piekieł
nie mogę
choć mam taką wolę
przetrwałeś
trwasz
i wieki przetrwasz
aż papier ciała zgładzą mole

 

 

Dlaczego Hamlet?
 

Bo on był drzewem melancholii
i gorzki owoc z siebie wydał,
wykwit pogardy i ironii
dla cudzych, zwłaszcza własnych przywar.

Bo on był tchórzem konsekwencji
innej niż konsekwencja śmierci,
dlatego miłość swą uwięził
w zamkniętej twierdzy swej pamięci.

Bo on szanował własne słowa
i wolał w tłumie mówić głupio,
a raczej z tłumu pobłaznować.
Błazeństwo jest tragiczną sztuką.

Bo był sierotą społeczeństwa
i niewolnikiem powołania
dla manii swych do posłuszeństwa
Cel życia głębszy jest od trwania.

Bo dla honoru stracił honor,
dla pomsty cienia stał się cieniem
za wszystko w życiu płacił słono
póki mógł dźwigać, dźwigać brzemię.

Bo będąc mędrcem wciąż był dzieckiem
i będąc świadom nic nie wiedział,
bo był człowiekiem: orłem, wieprzem,
bo synem piekła był i nieba.

Copyright © Mariusz Parlicki 2016 -2019

Designed by Mariusz Parlicki 2016 -2019