Wiersze satyryczne
Mariusza Parlickiego

z tomiku poetyckiego
"Kij w mrowisko"

 

Skarga Prometeusza

 

Cierpi stary Prometeusz

i wyrzuca sobie:

— gdybym częściej dawał w palnik,

straciłbym wątrobę,

lecz niestety na alkohol nie miałem pieniędzy.

Sęp mu na to odpowiedział:

— trzeba było sępić.

 

 

Herkules

 

Gdy prac dwanaście skończył

w ogromną popadł dumę:

 

— Ja siłę mam niezwykłą

i wszystko zrobić umiem.

 

i zjawił się Herkules

w kraju nad rzeką Wisłą.

 

Tu siły trzeba wiele,

żeby naprawić wszystko.

 

Jak w stajniach Augiasza,

gnój w dole, smród na górze.

 

— Znam dobrze tę robotę

i chętnie wam usłużę.

 

Lecz biedak wnet spokorniał,

bolesna to nauka…

 

— Niektórych brudów świata

już nie da się wypłukać.

 

 

Syzyf

 

Nie wtaczał głazu,

toczył życie,

a pragnął toczyć

jak najdłużej.

Nie był na górze ani razu

i bał się tego

co na górze.

 

 

Diogenes

 

Diogenes szukał człowieka

wśród tłocznych ulic Aten

w słoneczny dzień z lampą w dłoni.

 

Dzisiaj po wielu wiekach

wszczęto poważną debatę

o jego prawdach i o nim.

 

Filozofowie poddali

utarty sąd pod krytykę:

— Diogenes był krótkowidzem bardziej…

niżeli cynikiem.

 

 

Bajka o dwóch stoikach

 

W zdewastowanej kamienicy

mieszkali starzy dwaj stoicy,

klepali biedę w czterech ścianach

i per aspera zawsze z rana.

Prawie nie jedli, bo i po co,

wszak nie jedzenie ma być mocą,

lecz czyn szlachetny, toteż starcy

tak byli syci, jak i dziarscy.

 

Wobec występków byli srodzy,

emocje swoje wciąż na wodzy

trzymali.

Jednak w zwątpień chwili

obaj do siebie tak mówili:

 

— Dziś droga cnoty trudna, śliska.

co krok agencja towarzyska

kusi doznaniem super wrażeń.

— Szał młodych ciał i full masaże.

— Poza tym wokół pub przy pubie,

więc myśl o piwie i o babie

niczym bul zęba jest natrętną

i naszą drogę czyni krętą,

lecz cóż? Choć żądza nas rozpiera,

niech żyje cnota, per aspera.

 

Na nic ta piękna deklaracja,

bo inna była życia racja.

Kryzys idei się nasilał,

aż przyszła wreszcie taka chwila,

w której bez słowa dali nura

wprost do night clubu Epikura,

a tam… dziewczęta niczym z ciasta

poprzytulały ich ad astra.

 

 

Siedem

 

Przez siedem dni Wszechwładny stworzył całą Ziemię,

jest siedem grzechów głównych,

sakramentów siedem,

za siódmym morzem,

siódmą rzeką i górami

żyje księżniczka wraz z siedmioma krasnalami,

siedem jest cudów świata,

plag egipskich siedem,

a smoki w bajkach były zwykle siedmiogłowe

i mały człowiek, kiedy właśnie ma lat siedem,

zaczyna w szkole zgłębiać wiedzę,

trudzić głowę,

za siódme żebro powieszono rozbójnika,

o siódmy zmysł trwa spór pomiędzy geniuszami,

o siódmej zakład wita swego pracownika,

siedmiodniowymi czas upływa tygodniami,

a gdy śmierć przyjdzie z kosą w kształcie cyfry siedem

to może znajdziesz swoje miejsce w siódmym niebie.

 

 

Modlitwa o podłogę

 

Niebo błękitne ma ściany

i dach gwiazdami utkany.

 

Każdy chce dotrzeć do Nieba,

ale nie wcześniej niż trzeba.

 

Dlaczego tyle w nas strachu,

dlaczego tyle w nas buntu?

Może dlatego że w Niebie

nie czuć pod stopą gruntu.

 

Po chmurach chodzić nie sposób

usłysz więc nasze błaganie:

— Stabilną podłogę w Niebie

racz przygotować nam Panie.

 

 

Horoskop

 

BARAN

Ktoś za kim serce twoje szaleje

spojrzy na ciebie i … zbaranieje.

 

BYK

Dopóty twardym zostaniesz bykiem,

póki cię Amor nie zrani piórem.

 

BLIŹNIĘTA

Dla ciebie rada moja jest taka —

Bliźniaku szukaj swojego Bliźniaka.

 

RAK

Z kilku prawdziwie ważny powodów

zrób ten krok jeden — ale do przodu.

 

LEW

Przestań mieć ciągle ponurą minę,

upoluj wreszcie sobie zwierzynę.

 

PANNA

Choć będzie piękny, młody i silny,

to się nie zmieni twój stan cywilny.

 

WAGA

Ogromna miłość masz szansę przeżyć,

lecz przestań ludzi ważyć i mierzyć.

 

SKORPION

Tylko przez serce, a nie kąsanie,

możesz uzyskać ludzi uznanie.

 

STRZELEC

Pracuj nad sobą, chyba się psujesz,

ostatnio nazbyt często pudłujesz.

 

KOZIOROŻEC

Twój upór stał się trochę niezdarny,

mówią o tobie — kozioł ofiarny.

 

WODNIK

Przestań lać wodę, czas zebrać siły,

które w utopii się rozwodniły.

 

RYBY

Strzeżcie się drogie Ryby — dziewczyny,

Wokół czyhają groźne rekiny.

 

 

Nowy frazeologizm

 

Umilkły z dwudziestym wiekiem

rozmowy człowieka z człowiekiem.

Co zrobić, gdy czasy takie?

— Pomówmy jak bydlak z bydlakiem!

 

 

Rozbieżne zdania

 

Zgodni w jednym są bogole,

mówią:

— Pecunia non olet.

Jednak ci z policji twierdzą,

że te ich pieniądze śmierdzą.

 

 

Biznesmen

 

Nie wie co to jest koniunkcja

i Prusa nie czytał,

za to ma na ręku Rolex

i duży kapitał.

 

Jada drogo i wykwintnie,

jeździ Mercedesem

i ma jak stodołę willę,

a przy willi — piesek,

który zagryzł trójkę dzieci

i zjadł listonosza,

lecz właściciel go wybronił,

bo nie szczędził grosza,

dla policji, dla sędziego,

i dla rodzin ofiar.

Jednym słowem dobry facet

i zwierzęta kocha.

Żonę próżną ma i piękną,

czyli, jak należy.

Kościół wspiera hojną ręka,

choć w Boga nie wierzy.

Jest prezesem kilku spółek

i w partii działaczem.

Jednym słowem gospodarny

i aktywny facet.

Czasem ktoś w gazetach pisze,

że to kręt i oszust,

lecz po burzy, czas na ciszę.

Dostał tyle głosów

na wyborach, że gazety

wszystko odwołały,

a on kupił je na kredyt.

Procent był tak mały,

że w zasadzie go nie było.

Z czasem banku zarząd

cały kredyt mu umorzył.

Trzeba trzymać z władzą.

Teraz właśnie jest ministrem

i kradnie tak wiele,

że niedługo, tylko patrzeć,

jak będzie premierem.

A jeżeli biedakowi

noga się powinie,

zajmie fotel w ambasadzie,

lub dom — w Wołominie.

 

 

Gatunek — ssak

 

Człowiek — gatunek ssak

ma dziwna cechę w sobie.

W młodości ssie mleko matki,

a później każdą osobę ssie,

raczej powiem — wysysa,

bo tak jest ukształtowany,

że choćby jest niedossany.

 

Gdy raz zdobędzie już stołek,

to zwykle tak doń się przyssie,

że inny ssak choć się stara,

to już go stamtąd nie wyssie.

 

Walka o stołek, koryto

zwyczajny w przyrodzie jest znakiem.

Szczególnie się uwydatnia,

gdy człowiek jest ssakiem- Polakiem.

 

 

Ślimak

 

Strudzony pielgrzym,

wędrowiec,

wciąż wiedzie żywot tułaczy,

przez żonę ma rogi na głowie,

przez biedę swą się ślimaczy.

 

Dom,

plecak,

losu spirala

choć go do ziemi przygniata,

idzie życiowa ofiara,

nie czując żalu do świata.

 

I choć na srebrne półmiski

wzięto mu braci tak wielu,

on pełza,

pełz jego śliski,

bez celu zdąża

do celu.

 

 

Obraz tragiczny

 

Co tak goni stado słoni?

Tuman kurzu wokół,

słychać grzmoty, jakby burza,

skupiony niepokój na ich twarzach się maluje,

wiedzą że nie umkną.

Tak więc stoi stado słoni

ścigane biegunką.

 

 

O rozprutym

 

Wszystko, co skrzętnie skrywał w swym brzuszku,

teraz leżało na jego łóżku.

 

 

Ze szkolnej ławy

 

By oduczyć dzieci pokus picia

pani w szkole rzekła:

— Kwiat trzeźwości krokus

stoi dzieci tu na stole.

Jaki kolor ma ten kwiatek?,

ruszcie dzieci głowy!

— Ja wiem — krzyczy już Małgosia —

ja wiem, fioletowy!

Jaś roześmiał się szyderczo i krzyknął:

— Akurat, gadasz brednie,

znam ten kolor,

to jest denaturat.

Dla ścisłości muszę dodać,

by wszyscy wiedzieli,

że w kolorze denaturat,

nie jest kwiat, lecz kielich.

Cała reszta jest zielona,

wiedzcie to kochani.

 

Po tych słowach ze wściekłości

zzieleniała Pani.

 

Wszyscy, którzy pobierali

nauki w tej szkole,

wiedzą, co to denaturat,

nie wiedzą, co fiolet.

Nawet Pani, która miała

podstawy nieliche

dziś kojarzy każdy kwiatek

wyłącznie z kielichem.

 

 

Polonistka

          dedykowany studentkom polonistyki UJ

 

W październiku na Gołębiej

drzewo i dziewczyna więdnie,

liść pożółkły wiatr zabiera;

pomarszczona, żółta cera.

 

Już listopad. W bibliotece

tuż przy lampach ćmy kobiece

połykają liter maczek,

wiatr na gontach smętnie płacze.

 

Grudzień. Wkrótce będą święta,

panna spięta i zapięta,

otulona ciepłym szalem,

w zimnych dłoniach książki stare.

 

Styczeń, Nowy Rok i sesja,

wszędzie książki i obsesja,

w międzyczasie okulista,

„miłość matki w Julka listach”.

 

Luty. Zdane egzaminy,

odcień powiek bladosiny,

praca roczna, biblioteka,

zupa w barze, czas ucieka.

 

Marzec. Dzisiaj Święto Kobiet,

trzeba różę kupić sobie

i sałatkę zjeść w Chimerze

rozmawiając o Homerze.

 

Kwiecień. Można żegnać zimę.

Gdy się streści „Oziminę”,

to zostanie tak niewiele —

sześć powieści i „Wesele”.

 

W maju praca coś się zwalnia.

— Ach ta miłość licealna,

te kasztany, spacer w deszczu,

a tu co? — Stanisław Grzeszczuk.

 

Czerwiec — szczęście — zdała pracę

i egzamin. Już wakacje.

Parę groszy dała mama,

jedzie w góry — ale sama.

 

Koleżanki za mąż wyszły,

ona czyta — na rok przyszły.

 

Już ma studia ukończone,

lecz zbyt mądra jest na żonę.

Koszmar: dzieci, mąż i praca.

zna swój cel — doktoryzacja.

 

 

Psychologia

             

                 Oli Buchaniec

 

Siostra psychiatrii — psychologia

to kolos na drewnianych nogach,

czyli na balach z lipy, cisa.

 

Freud widział w balach kształt penisa,

a kompleks członka odkrył w drwalach,

bo rozmawiają wciąż o balach

i o produkcji z bali desek.

 

By zrobić deskę drzewo rżnie się

i nie jest wniosek to banalny,

wyjaśnia przyrost naturalny

w rodzinach drwali z Białowieży.

 

— Czym jest karabin dla żołnierzy,

— co znaczyć ma użycie szminki

— jak poznać stresy u dziewczynki,

— czym grozi długie ssanie smoczka,

— co znaczą rozbiegane oczka,

— kochać, czy nienawidzić wroga…

 

Wszystko wyjaśnia — psychologia.

 

 

Absolwentka

 

Absolwentka Filozofii

Kowalska Monika,

zgrabne nogi, niezły profil,

reszta też nielicha,

powracała wraz z dyplomem

na wieś PKS-em

i myślała:

— To już koniec,

przepadłam z kretesem.

Na cóż trudy, wyrzeczenia,

łapówki?, na darmo.

Ja — magister filozofii

będę stara panną,

bo nie wydam się za Józka,

choć ma w bród pieniędzy.

Nie pogadam z nim o bycie

i o transcendencji.

Może Zdzicho? Dobry chłopak,

prawy, gospodarny…

Ale chodzi w mokasynach

i do spodni czarnych

wciąż skarpetki białe nosi,

słucha disco polo…

Nie wytrzymam z takim chamem.

Dolo moja, dolo!

Jest tez Krzysiek od Nowaków,

lecz to straszny prostak.

Zanim skończył podstawówkę,

w każdej klasie został

na dwa lata. Cóż, ze teraz

jest pan na zagrodzie.

Jest też Heniek, lecz on ciągle

wódę chla w gospodzie.

Jednym słowem nie ma dla mnie

chłopa w całej gminie.

Co zostaje? — pięć hektarów,

krowa, kury, świnie.

 

 

Oferta desperata

 

Za szczęście z tobą oddam wszystko,

chociażbyś miała być modliszką.

To sama rozkosz — myślę sobie —

i z tobą być, i być też w tobie.

 

 

Wizerunek własny 
żywota pustej kobiety

 

Świat zamykają w swoich lustrach,

jedzą maliny komplementów,

czerwoną szminką zdobią usta,

życie im nie da suplementu.

 

Adoratorów poczet ruszy,

by szukać piękna w świeższych biustach,

a one puste będą w pustce,

żałość w ich oczach wzbudzą lustra.

 

 

***

 

Bóg stworzył cnotę,

Szatan rozpustę,

Bóg mówi — serce,

a Szatan — ciało,

Bóg mówi — dusza,

Szatan — to mało.

Człowiek więc w nocy słucha Szatana,

a Boga zwykle słucha od rana.

 

 

O księżycu

 

Znudziły go ciągłe

miłosne wyznania,

więc wypiął swą pełnię

i błyszczał do rana.

 

 

Dialog małżeński

 

ŻONA:

— Co mam zrobić byś miał wreszcie na mnie chęć?

Już kupiłam sobie Chanel numer pięć

i sukienkę ekskluzywną w sklepie Diora,

wynajęłam apartament na Azorach,

dziś zrobiłam ci krewetki na kolację,

kiedy nie masz racji, mówię, że masz rację,

a ty siedzisz i masz minę — żrący kwas

i gdy kleję się do ciebie — ty jak głaz.

 

MĄŻ:

— Co mam zrobić, byś mi dała święty spokój?

W sanatorium się leczyłem już pół roku,

u psychiatry byłem, dał mi psychotropy,

przez luksusy, co u ciebie maja popyt,

kradnę, kręcę, kombinuję, łatam dziury,

byłem już wzywany do prokuratury,

tam straszono mnie procesem i więzieniem.

Co mam zrobić, bym nareszcie miał wytchnienie?

 

 

Na młodych dziadków

 

Miał cztery lata, kiedy zrobił

w swej piaskownicy pierwszą babkę.

Jak widać babki go zgubiły,

ma lat czterdzieści i jest dziadkiem.

 

 

Po czterdziestce

 

Wszyscy faceci po czterdziestce

są pewni, że potrafią jeszcze

zawrócić w głowie osiemnastce

zawsze, gdy tylko im się zachce.

 

Fakt ten u żon jest źródłem drwin.

Mówią:

— wprowadźcie słowo w czyn,

albo przestańcie wciąż tkwić w błędzie,

ze się spodoba stary pierdziel

młodej blondynie z dużym biustem.

 

Próbują zdławić tak rozpustę,

która pod czaszką chłopa drzemie.

 

Mąż, który nie jest bity w ciemię

przyzna swej żonie, że ma rację,

poda bambosze i kolację,

zaś drugi, co jest w ciemię bity,

zrobi skok w bok od swej kobity.

 

Z czasem powróci ów mąż drugi,

z nim zaciągnięte wrócą długi

i złość, i żal niewysłowiony.

Do kogo? Jasne, że do żony.

 

 

Procentowa rozmowa

 

                 Januszowi Grabiaszowi

 

JASIO

— Dzisiaj rozstałem się z mą dziewczyną.

WŁADZIO

— Nie martw się Jasiu, chodźmy na wino.

Widzisz, kobieta — głupota wielka,

więc ci zostaje co? — ot butelka.

Jak się napijesz humor ci wróci,

bo tylko flaszka cię nie porzuci.

JASIO

— A rano wstanę trzeźwy znów przecie.

WŁADZIO

— To coś na kaca będzie na mecie

i znów zaszumią w głowie procenty.

My dwaj żeglarze, my dwa okręty

będziemy płynąć nocą i ranem

przez wielkie morze — Morze Pijane.

Troski najlepiej topić w kielichu!

Co, nie masz forsy? Dziś stawia Zdzichu.

Wczoraj zarobił z Mietkiem fachowo,

troszkę przyciśli panio sklepowo,

a ona, przyznam bidna kobita,

Nic nie pamięta, była upita.

Potem przygnietli ta starą Felę,

stąd dzisiaj forsa, kurdelebele.

JASIO

— Ja tak nie mogę, ja tak nie umiem!

WŁADZIO

— Jasiek, ni w zęba cię nie rozumiem.

Tyś chyba chory, od rzeczy gadasz,

ja nie ksiądz jezdem, że się spowiadasz,

coś kiepsko z tobą, morda tak blada,

tyś chłop?, ja powiem krótko — tyś baba.

Gadka coś z tobą dzisiaj nijaka,

przyjdź, jak zmądrzejesz, będziem przy krzakach.

 

 

Komentarze

 

Te wszystkie dziwactwa panie

to są przez tych artystów

taki to musi cudować

jak nie Platony to Kamasutry ma we łbie

nie chcą po bożemu

na ślubnej babie

pod pierzyną

szukają głębi

wyuzdańcy

potem to taki panie

jeszcze przez okno skacze

albo i żyły podcina

niby że to z miłości

taki jeden

to kochał na odległość

jakby wokół bab brakowało

mówią że bardzo wrażliwy

a po mojemu to wariat

pisanie dzieci mu nie urodzi

a on

i tak po swojemu.

 

 

Zosia zdziadziała

 

Na głowie uwiądł jej wianek,

w jej ręku pożółkł badylek,

głupia jest niczym baranek,

prowadzi się jak motylek.

 

Jej pastelowe sukienki

wyparła mini i body,

mówią, że Zosia zdziadziała,

a ona czerpie wzór z mody.

 

 

Odda dla młodości

 

Bez serca

ucha

leży staruch jedna przy drugiej

niestety

ręce i nogi

kiszki wątroby

przydały się na przeszczepy

wokół zdziwienie

lekkie zgorszenie

bo ludzie są u nas prości

jeszcze nie wiedzą

że to czym siedzą

odda się dla młodości.

 

 

Mowa ojczysta

 

Nie mów do mnie po wiejsku

bo tego nie zniese

mów po literacku

tak jak Miłosz Czesiek

trza cobyś się naumiał

ważyć własne słowa

dobrze je ortografił

i gramatyzował

jak się tego wyumisz

naprawdę tak ładnie

weźmiemy to my się

i omówim składnię.

 

 

Protest

 

Literaci od litery

 

Ci literaci od literatek

dla pustej sławy i kariery

pegaza chcą poskromić batem

jak wynędzniałą starą szkapę

co trochę ślepa jest i głucha

i tylko bata głosu słucha.

 

Bezkarnie gwałcą boskie Muzy w burdelu

domu twórczej pracy

który przybłędom-wieszczom służy

gdyż tutaj wszyscy ci prostacy

znajdują posłuch i oklaski.

 

Ich wzrok nie wyszedł z mroku jaskiń platońskich

słońce tam nie wpada.

 

Za jakie grzechy ta zagłada

lawina słów nieociosanych

ten potok wierszy pogmatwanych lecz nie zamysłem

a głupotą?

 

Sączy się trucizny potok

gangrena zżera filologię

a wierszokleta jest półbogiem.

 

Poezji dziś Zeusa trzeba

żeby postrącał karły z nieba

a słowo znów uczynił słowem.

 

Nie może dłużej stać na głowie

to co powinno stać na nogach.

 

Tymczasem

mowa-trawa

woda

woda

i woda.

 

 

Rzeczpospolita Teczkokratyczna

 

Uczą nas tego wszyscy od dziecka,

że najważniejsza w życiu jest teczka.

Z teczką do szkoły co dzień się chodzi,

w teczce piórniki, ściągi, książeczki,

a gdy klasówka jakaś nie wyjdzie,

to trzeba psorom napychać teczki.

 

Kiedy się wejdzie w kolizję z prawem,

zamkną cię wtedy za bójkę, sprzeczkę,

założą potem w sądzie ci sprawę,

lecz wpierw założą imienną teczkę.

 

W ostatnich latach teczki znów w modzie,

ich siłę cała Polska poznała,

gdy Stan Tymiński stanął w wyborach.

Choć on je przegrał — teczka wygrała.

 

Bagsik, Grobelny, zanim uciekli,

pieniędzmi własne teczki wypchali

i wtedy wszyscy w kraju się wściekli,

teczki palili, teczek szukali.

 

Wówczas debatę w Sejmie zaczęto,

nie odmawiano nikomu racji,

stwierdzono: „Polska musi być świętą

i przebyć musi piekło lustracji”.

 

Prezydent na to odrzekł stanowczo:

„nie chcem, lecz muszem poprzeć lustrację,

w temacie teczek wyjaśnień trzeba,

nie chcem polować na czarownice,

lecz nie dam szpiclom polskiego chleba”.

 

I się zaczęło wielkie straszenie,

każdy miał teczkę na przeciwnika,

w wojsku zrobiło się poruszenie,

Tymiński z teczką z kraju umykał.

 

Z teczek list długich wiele powstało

i się zaczęły wtedy kłopoty,

bo jak na dłoni się okazało,

że żadna z dziewic nie miała cnoty.

 

Co będzie dalej?, trudno powiedzieć,

sprawa to trochę tragikomiczna.

A może nazwę państwa znów zmienić? —

RZECZPOSPOLITA TECZKOKRATYCZNA.

 

                    29 czerwca 1992 roku

 

 

Dyskusja na czasie

 

Spytałem kolegę prawnika,

czy w kiosku Ruchu potrafi

wskazać gdzie erotyka

skłania się ku pornografii,

bo jak wiadomo ta druga

ma swój paragraf w kodeksie,

a erotyka to sztuka.

Obie zaś pławią się w seksie,

więc rzeczą jest oczywistą,

że ja — chłop prosty — mam problem,

kto świnią jest, kto artystą

i co jest złe, a co dobre.

 

To kwestia bardzo złożona,

odrzekł mój drogi rozmówca,

różne być mogą kryteria,

granice dyktują gusta,

a gustów tyle, co ludzi,

co mówię, o wiele więcej,

sam przecież wiesz, gust się zmienia,

gdy się wychyli dwa głębsze.

 

Tłumaczył jeszcze mi długo

złożoność tego problemu,

a w sumie nic nie wyjaśnił.

Nie wiem, czy nie chciał, czy nie mógł.

 

Wiem jedno, stałem przed kioskiem,

jak stoi uliczna lampa,

a w głowie piętrzył się problem:

— Co wybrać, Cats’a, czy Wamp’a?

 

Stałbym na pewno tak długo,

gdyby niespodziewanie,

nie zapytała mnie żona:

— Co ty tu robisz, kochanie?

 

 

To nie jest przecież moja wina

 

To nie jest przecież moja wina

— zamordowano gdzieś Murzyna

— skradziono portfel staruszkowi

— wybito szybę sąsiadowi

— zdeprawowano sześć panienek

dla w ostrym filmie kilku scenek

— Cyganom budy podpalono

— i kilku Żydów wypędzono

— wybuchła bomba w samochodzie

— na wojnie ludzie giną co dzień

— narkoman trochę przedawkował

— samolot w morzu wylądował

— w pożarze dzieci zaczadziały

— w jeziorach ryby wyzdychały

— w Afryce ludzie giną z głodu

— pełne są wiadra ludzkich płodów

— ktoś sobie zgrabnie podciął żyły

— dwa samochody się zderzyły

— pijany ojciec zabił syna…

To nie jest przecież moja wina.

 

 

Antyreklama

 

cel

pal

 

 

Super scenariusz 

na sto odcinków romantycznego serialu

 

Ona brzydka, jak diabeł,

za to dobra, jak anioł

i koniecznie sierota.

On — przystojny, jest za nią,

ale jego rodzina szykanuje dziewczynę.

Nagle się okazuje,

że on nie jest ich synem,

że dziewczyna to córka,

którą im podmieniono

na chłopaka. Kopciuszek,

jest królową z koroną,

jednak szczęście trwa krótko,

bo przybłęda — ów chłopak

wyrzucony zostaje w nocy

z domu do błota.

Na nic prośby dziewczyny,

i głodówka, i trucie.

Nie uchodzi z przybłędą

szukać miłosnych uciech.

On się błąka po mieście,

głodny, brudny, półnagi,

sypia w slumsach, ot wieprzek,

musi znosić zniewagi.

Ona z domu ucieka

i go szuka w zaułkach,

oczywiście znajduje,

bo to brednie na kółkach.

Teraz scena miłosna —

on ją tuli i ściska,

ona mówi „daj ust mi”,

wokół płoną ogniska

rozświetlając ich ciała

drżące niczym osika…

Wtem nadjeżdża samochód

jak marzenie — cud bryka.

Oni patrzą strwożeni,

któż to siedzi za kółkiem?,

to przyjaciel chłopaka,

chce założyć z nim spółkę.

Płyną lata, a oni są szczęśliwi,

choć starsi.

Gdy film chwyci,

szmal będzie, to napiszę ciąg dalszy.

 

 

Rzeźnia

 

Krew płynie po stołach,

nóż mięso rozrywa,

tu leży słonina,

tam smalec wypływa,

jelita i flaki,

wątroba się trzęsie

i jęzor zsiniały

na tłustym drży mięsie,

tam leży śledziona

i płuca, i serce,

mózg gęsty i zsiadły,

wyjęty przy nerce,

wnętrzności i skóra,

krew czarna zakrzepła,

a jeszcze niedawno

krążąca i ciepła,

tętnice i żyły,

i chrząstki, i kości,

woreczek żółciowy,

i kiszki, i mdłości.

 

 

Wiersz o zupełnym napełnieniu pełnią

 

Księżyca pełnia światłem napełnia

ciemną noc pełni.

Ja twoją pełnię pełnią napełnię,

tak czar się spełni.

 

A potem pełni pełnią spełnioną,

nią napełnieni,

będziemy pełnić służbę dla pełni,

aż wszystkie serca pełnia przepełni.

 

Wówczas proroctwa tez się dopełnią,

bo szczęścia pełnie ziemię zapełnią.

W obliczu pełni czmychnie półpełnia,

bo pełnia wszystko pouzupełnia.

 

Zupełna pełnia wszystko zapełni,

niezapełnione pełnie dopełni,

te zapełnione przepełni pełnią,

by pełni było pełno i pełno.

 

 

Życiorys własny

 

Mam wszystko czego mogę chcieć

i nawet dyplom mam na ścianie,

i kilka listów, dużo zdjęć,

i uschłą różę, i wspomnienie,

i perspektywy piękne mam,

kończyny cztery, jedną głowę,

kilka koszulek, parę gaci,

co miesiąc firma pensje płaci.

Życie me piękne jest i miłe,

aż nie dostanę kopa w tyłek.

 

 

 

Ze szkolnej ławy

 

 

By oduczyć dzieci pokus picia,

Pani w szkole rzekła:

  • kwiat trzeźwości krokus

stoi dzieci tu na stole.

Jaki kolor ma ten kwiatek?,

Ruszcie dzieci głowy!

  • Ja wiem – krzyczy już Małgosia –

ja wiem, fioletowy

Jaś roześmiał się szyderczo i krzyknął:

  • Akurat, gadasz brednie,

Znam ten kolor,

To jest denaturat.

Dla ścisłości muszę dodać,

By wszyscy wiedzieli,

Że w kolorze denaturat,

Nie jest kwiat, lecz kielich.

Cała reszta jest zielona,

Wiedzcie to kochani.

 

Po tych słowach ze wściekłości

zzieleniała Pani.

 

Wszyscy, którzy pobierali

Nauki w tej szkole,

Wiedzą, co to denaturat,

Nie wiedzą, co fiolet.

Nawet Pani, która miała

Podstawy nieliche

Dziś kojarzy każdy kwiatek

Wyłącznie z kielichem.

 

Rozbieżne zdania

Zgodni w jednym są bogole,
Mówią: - pecunia non olet.
Jednak ci z policji twierdzą,
Że te ich pieniądze śmierdzą.

 

Copyright © Mariusz Parlicki 2016 -2019

Designed by Mariusz Parlicki 2016 -2019